Do Kancelarii Saula (kir. Szavla) po południu przyjechał ponury jegomość w kapeluszu. Wysiadł z samochodu kiriańskiej marki Väsełła, nie wzbudzając tym sensacji. Kiriańskie marki samochodów czy nawet kiriańskie rejestracje były codziennością w wielonarodowej metropolii Serte. Zapukał. Gdy po paru minutach w drzwiach stanął gospodarz, uśmiechnął się ironicznie.Oj, znali się. Znali się bardzo dobrze. Przed paru laty, jeszcze za czasów Abachazji gotowali w innymi mieście ziele voreskie, które rozprowadzali po całym Imperium Abachaskim kontynentalnym, a czasami docierało nawet do abachaskiej Nowej Uhrainy na Polarktyce. W końcu prawie ich złapali, ale udało im się sfingować śmierć i pod innymi nazwiskami zacząć nowe życie. Jednak teraz Leszek Włodzimierz Biały - bo tak nazwał się po incydencie z policją - miał problemy finansowe, a bez Saula znającego jak nikt Serteński półświatek przestępczy nie mógł wrócić do "gry". Wiedział, że ma on ułożone życie "na legalu", i być może nie przystanie na jego propozycję, ale chciał spróbować. I właśnie to zrobił, proponując Goodmanowi ponowne gotowanie silnego narkotyku, jakim było ziele voreskie. Wstrzymał oddech, czekając na odpowiedź.