• Kocham to! 3
Skocz do zawartości
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Femme Mystere

Mieszkaniec
  • Postów

    274
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Odpowiedzi opublikowane przez Femme Mystere

  1. Pomysł jak najbardziej popieram i mogłabym jakieś zajęcia osobiste poprowadzić na discord. Można też iść w kierunku osobistego mentoringu.

    Idea filmików na YT nie jest też znowu taka zła, ponieważ ludzie zapędzają się w różne odmęty internetów i każdy ślad działalności może zostać w ten czy inny sposób odnaleziony. Można też spróbowac jakichś shortów na YT albo tiktoka, np. z odpowiedziami na najbardziej nurtujące pytania. Albo takie FAQ. Dłuższe filmiki na YT wolałabym wykonać jednak z żywym głosem niż generowanym sztucznie przez AI, ponieważ, nie wiem jak wy, ale ja wprost nie trawię tego bezpłciowego gadania.

    • Kocham to! 1
    • Zły 1
  2. Trudno było zrozumieć, skąd obecni przewodnicy wiedzieli tyle na temat Lieselotte, lecz doinformowanie się na jej temat nie stanowiło zbyt dużego wyzwania, gdyż znaba była w wielu zakątkach mikroświata. Mimo wszystko było to niepokojące i wywoływało gęsią skórkę na przedramionach. Przynajmniej wspomniane przez @Joachim Cargalho poważanie dawało jakieś nadzieje na to, by jakoś pokierować sytuacją. Augentrost musiała jednak postępować ostrożnie, by nie urazić gospodarzy. A kto lepiej potrafił manipulować rozmową niż ona sama, wyszkolona w półsłówkach przez lata spędzone na dworach różnych magnatów?

    Całą drogę głowę Lieselotte zaprzątałą myśl o Marcusie. Skądś znała to imię, nie mogła przypomnieć sobie skąd. I niestety nie było to dobre skojarzenie. Gdzieś z głębi umysłu powracał do niej głos jej pierwszego męża, który wypowiadał to imię z nieukrywaną pogardą. A także jej pasierba, który pozwalał sobie na ironiczne zachowania. Kim jesteś, Marcusie? Te wydarzenia toczyły się tak bardzo dawno temu, że powracały osnute mgłą tajemnicy... Oraz woalem zapomnienia, którym próbowała to wszystko wymazać z kart swojej historii.

    Przez chwilę rozważała nawet, czy chciałaby poznać sposób na dostrzeganie Marcusa, wtedy jednak ujrzała dziecko, siedzące niczym zahipnotyzowane, a za nim starca, który nie wzbudzał zbyt wiele zaufania. Skrzywiła usta. Skierowała jedno szybkie spojrzenie na @Joachim Cargalho i nawet przemknęła jej taka jedna dziwna myśl, że mogłaby zaproponować jego zamiast siebie. Jednak myśl ta rozpłynęła się jeszcze szybciej, niż się pojawiła.

    W tym momencie wiedziała tylko to, że nie zamierza poddać się temu dzikiemu rytuałowi ani nie zamierza pozwalać na jakieś chore eksperymenty na dziewczynkach i Joachimie.

    - Witam… - przywitała się najpierw ze starcem, który siedział za dziewczynką. Potem uklęknęła przed dzieckiem i złapała ją za rękę. Spojrzała jej w oczy. - Witaj. Jak ci na imię? – zaczęła, udając sprawnie szczery uśmiech. – Zabiorę cię do Umelu. Jeśli będziesz chciała. – zaproponowała, wciąż zachowując zimną krew. – Nic cię nie boli? – dopytała, a zanim otrzymała odpowiedź, skierowała wzrok na Nadię. – Nadio, czemu ta dziewczyna poddawana jest szkoleniu? Na czym on polega?

    • Lubię to 1
  3. Wrażenia tego miejsca wprawiały Lieselotte w niepokój. Niewiele rozumiejąc i niewiele myśląc brnęła przed siebie, licząc na to, że wszystko samo się wkrótce wyjaśni i nie będzie to koniec jej v-żywota.

    „Wcale się nie dziwię, że się gubią…” – pomyślała, trwożnie omiatając spojrzeniem ruiny. Gdyby zjawiła się tu sama, pewnie oszalałaby z rozpaczy...

    Na słowa @Joachim Cargalho , Lieselotte tylko westchnęła i zacisnęła dłonie. Odnosiła wrażenie, że musi zaopiekować się nie tylko sobą, ale przede wszystkim nim. Co odbierała jako obowiązek wynikający z troski.  

    - Nie oddalaj się. – poprosiła półszeptem, choć zapewne niejeden mężczyzna odebrałby to jako swego rodzaju nakaz, z którym męska duma absolutnie nie powinna się zgadzać. – Wspaniale. Nie przypominam sobie, bym kiedyś spotkała Marcusa.  – odpowiedziała Nadii, a potem znów półszeptem do @Joachim Cargalho, starając się w ten sposób pokrzepić siebie i jego – Ten Marcus to chyba nie jest przyjemniaczek… - a potem, mocno zaskoczona słowami kobiety, powiedziała znów na głos. – Tak, za często. Na szczęście tutaj jesteś ty, Nadio. Nadia oznacza Nadzieja. Dlatego właśnie mam nadzieję, że o nas tutaj zadbasz, prawda? – powiedziała pokrętnie, starając się zdobyć przychylność tej kobiety, która najwidoczniej jakiś czas wcześniej musiała ją śledzić...