• Kocham to! 3
Skocz do zawartości
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

IMAGINACJA - przybytek opieki mentalnej


Rekomendowane odpowiedzi

Wszędobylska mgła, która od wielu dni utrzymywała się nad Umelem nie dawała za wygraną. Wody otaczające wyspy dogrzewane były ciepłymi południowymi prądami, zaś powietrze ciągle dziwnie się ochładzało. Z tego też powodu tafla wody wyciągała ku górze parujące macki swoich cząsteczek, które ciągle będąc zbyt ciężkie nie potrafiły ulotnić się, a nadal wyłącznie zagęszczały powietrze, które stawało się przez to coraz bardziej wilgotne.

- Nie udało mi się znaleźć innego transportu, musimy się tam jakoś dostać tym... - powiedział do @Femme Mystere, gdy w końcu dotarli do pomostu przy którym stała mała drewniana łódka nie wzbudzająca zaufania. Wody były spokojne, a ich ruch wręcz niezauważalny. Wiatr, który mógłby rozgonić mgłę, jakby zupełnie zapomniał o tym miejscu na świecie. 
Widział pewne przerażenie w oczach Lieselotte, choć i on sam nie był pewny tego wyboru. Nieodparta jednak potrzeba dotarcia na wyspę była dużo silniejsza, niż strach przed niepowodzeniem pośrodku bezkresu wód, który tworzył swoją iluzję poprzez otaczającą ich chmurę.
- Musimy płynąć na wprost. Nic więcej .- powiedział i pewnym gestem podał jej dłoń, jakby nie widział już odwrotu.

spacer.png

Ona usiadła z przodu, a on za nią, chwytając w dłoń jedyne wiosło i odbili od mostu wprost w parującą wodę, która maksymalnie ograniczała widoczność. Zanurzał pióro raz z prawej, raz z lewej strony, próbując sondować w jakim są położeniu. Wokół nie było słychać nic, oprócz pluskającej wody, która ociekała z drewnianego narzędzia, które dzierżył w dłoni. Raz z prawej, raz z lewej - wszystko po to by nie zboczyć z kursu, który obrali na początku.

Przesłał pracować na chwilę, dając łodzi dryfować w pchniętym przez niego kierunku. Oparł dłoń na ramieniu Lieselotte, chcąc dodać jej pewności.
- To powinno gdzieś tutaj być - stwierdził z lekkim zawahaniem, aż w końcu wiązka światła przebiła się przez chmurę i dotarła do nich, dając znak, że są już u celu. Odetchnął z ulgą i czym prędzej skorygował dziób łodzi. W końcu dotarli, a u brzegu wyspy stał równie zrujnowany pomost, jaki pozostawili za sobą po drugiej stronie wody. Światło, które widzieli wcześniej, teraz było dla nich nieosiągalne, zaś poza pomostem, nie było nic innego jak połacie gęstych zarośli.
- Skąd dochodził ten blask? - zapytał, próbując znaleźć jego źródło.

Nagle, wśród krzewów nastało małe poruszenie, które przyprawiło mu dreszcze na całym ciele. Choć z reguły twardo stąpał po ziemi, teraz zdecydowanie odczuwał aurę miejsca, które zdecydowali się odwiedzić. Starał się jednak pozostawać niewzruszony, a przynajmniej taką postawę odgrywać.

- Ooo, goście. Nie spodziewałam się... - światło na rozbłysło, choć tym razem dużo bardziej stłumione. Zza niego wyłoniła się twarz kobiety, która odziana w czarną pelerynę, podeszła do nich blisko.
- Jak minęła Wam podróż? - zapytała nieco przekornie, pewnie nie będąc do końca zadowolonym, że tutaj dotarli.

spacer.png

Joachim cumował jeszcze łódź, gdy ona stała już na pomoście w oczekiwaniu na nich.
- Zaprowadzę Was do naszego przybytku, jeszcze byście się tutaj zgubili - powiedziała, przepuszczając ich obok siebie. Gdy Lieselotte przechodziła obok niej, ta chwyciła ją za ramię i rzekła niemal szeptem - Chyba nie spałaś za dobrze... Czyżbyś miała jakiś koszmar? - a później bez słowa wyminęła ich z powrotem i prowadziła w głąb lasu.

  • Wow 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

„Czyżbyś miała jakiś koszmar?”– zapytała z wurstlandzkim akcentem tajemnicza postać odziana w pelerynę.

Lieselotte nie odpowiedziała, ponieważ zaczęła zastanawiać się, czy to miejsce, ten czas i wszystkie te wydarzenia to nie jest kontynuacja snu? Gdy zasnęła, po rozmowie z Joachimem, nie był to normalny sen. Wprawdzie jej ciało zapadło w letarg, jej umysł dawał o sobie znać. Mogłaby przysiąc, że słyszy kogoś krzątającego się po pokoju. Jej kończyny leżały jednak bezwładne niczym kłody. A płuca nadymało powietrze, niczym balon, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Jedyne, co jej pozostawało, to czekać, aż to wszystko przeminie.


W momencie, gdy kojący głos Joachima wybudził ją ze snu, miała ochotę wyściskać go za to. Nie wiedział nawet, przez co przechodziła tej nocy. Nim jednak zdążyła mu o tym powiedzieć, spojrzała za okno. Dopiero świtało. Mocno zaskoczona popatrzyła na partnera, lecz on nie chciał zwlekać ani chwili dłużej. Nawet w drodze nie był skory na wyjaśnianie czegokolwiek. Lieselotte pozostawało więc znów czekać. Na to, co miał przynieść los...?


I tak oto, w tych przedziwnych okolicznościach, znalazła się na brzegu wyspy owianej mglistą aurą. Gdzieś w oddali słychać było skrzekot żab i szum szuwarów. Lieselotte stała w swoim modnym płaszczu, brodząc kozaczkami w błocie. Czuła, jak woda przesiąka jej przez podeszwy.


- Joachim, kto to jest? – zanim Lieselotte zdecydowała się zrobić choć krok do przodu, odwróciła się do Joachima i rzuciła do niego przyciszonym głosem, zdradzającym wściekłość zmieszaną ze strachem. – Co się tutaj dzieje, do cholery? – zapytała, ledwie panując nad swoimi emocjami. Najpierw jakaś łódka, która zapewne rozpadnie się, zanim będą mogli dopłynąć nią z powrotem do brzegu, a teraz jakaś kobieta, która wydaje się czekać na nich o tej godzinie nad ranem. – To jest ukartowane?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Joachim nie miał pojęcia kim jest ta osoba i skąd wiedziała o ich przybyciu. Był zdezorientowany całą sytuacją, ale postanowił poddać się biegowi wydarzeń i podążać za przedziwną kobietą, która wyszła im na spotkanie.

Lieselotte wyrażała swoje wątpliwości, które przemieniała w agresywny ton wypowiadanych pytań. Spojrzał na nią, chcąc wzbudzić w niej więcej zaufania do tego, co się dzieje, ale był pewien, ze jego twarz wyraża równie dużo niedopowiedzeń, co przeczyło słowom, które jej powiedział.
- Spokojnie, tutaj wszyscy tacy są. Nic nam nie grozi. - i chwycił ją za dłoń w geście wsparcia, choć być może tylko nie chciał go ofiarować, ale sam go też poszukiwał.

Szli przez dłuższą chwilę pośród gęstych zarośli, które niekiedy strzelały im prosto w twarz, gdy ich przedziwny przewodnik bez opamiętania pozostawiał je za sobą. Droga, którą przebyli nie była wydeptaną ścieżką, a właściwie zdawać by się mogło, że nikt wcześniej się nią tutaj nie poruszał. Mimo wszystko, próbował szukać znaków szczególnych, które pomogłyby im w ewentualnym powrocie nad wybrzeże. Aura jednak nie pomagała w penetrowaniu okolicy, a wzbudzała coraz to większy niepokój.

- Sny to przedziwne wydarzenia, które budują nam most do innego świata. Czym jednak jest ten świat? Czym jest nasz świat? I jak odróżnić jeden od drugiego? - kobieta zaczęła zadawać pytania, na które zdecydowanie nie oczekiwała odpowiedzi.

Wyszli w końcu na niewielką polanę lub raczej miejsce gdzie drzewa nie rosły tak gęsto, a przed nimi ukazały się schody prowadzące na dziedziniec - zdawać by się mogło - ruin jakiegoś zamku.

spacer.png

Kobieta kontynuowała swój wywód:
- Sny... przedziwne... - odwróciła się ku Joachimowi i Lieselotte.
- Traktujemy je jako abstrakcję, a jednak nieraz kierują naszymi działaniami, prawda? - zadała kolejne retoryczne pytanie, kierując wzrok wprost na Panią Augentrost.

Weszli po schodach by zatrzymać się w portalu. Czarny kruk usiadł na jego obramowaniu i zerkał na całą trójkę, przy czym zaczął przeraźliwie krakać. Kobieta spojrzała na niego, jakby wsłuchując się w jego odgłosy, a później znów powiodła na nich i zapytała.
- Wierzycie w swoje sny? - tym razem akcentując swoje oczekiwania co do odpowiedzi.

Joachim zerknął na nią spokojnym wyrazem twarzy. Nie był pewien skąd ten spokój nagle w nim zapanował.
- Wolę wierzyć w to, co widzę niż zdawać się na wytwór wyobraźni. Poza tym... niewiele sypiam - odpowiedział.

- Nie widzę w tobie potencjału. Czy może być coś bardziej żałosnego? - skomentowała, wyrażając swoją pogardę.
- Co innego dostrzegam w twojej partnerce. Chyba nas coś łączy... - łypnęła na nią swoim spojrzeniem, oczekując jej reakcji.

 

Edytowane przez Joachim Cargalho
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Lieselotte szła za kobietą, trzymając się blisko @Joachim Cargalho, lecz nie próbując nawet złapać go za rękę. Choć to z pewnością dałoby jej więcej pewności siebie. Mimo wszystko przywykła do samodzielności. Czy ktoś powiedziałby – samotności. Nie rzadko jest się przecież otoczonym ludźmi, lecz mimo wszystko pozostaje się osamotnionym. Zdawanie się na innych nie było tym, czego Femme Mystere poszukiwała. Obawiała się tego. Nie ufała temu. Nie lubiła tego. Tego poczucia bezradności.

Dotarli w końcu do miejsca, które wzbudzało jeszcze więcej niepewności. Kobieta, która była ich przewodniczka cały czas wypowiadała jakieś słowa, które prawie nie docierały do zamyślonej Lieselotte. Dopiero, gdy ta skierowała się bezpośrednio do Faktotum, westchnęła i opuściła wzrok.

Sny stanowiły pewien dysonans w życiu Lieselotte. Ktoś mógłby rzec, że stąpa twardo po ziemi, bo przecież tyle spraw spoczytało na jej barkach. A jednak jej umysł tkwił gdzieś tak daleko, zatopiony w podświadomości. Odczuwała to jak silne ręce drugiego wymiaru, które wciągały ją z powrotem, gdy tylko zdarzyło jej się za bardzo wypłynąć na powierzchnię.

- Wiem, o czym mówisz. – odpowiedziała w końcu, bo przecież to właśnie z powodu snu pojawiła się w tym miejscu. Chyba nie pozostawało jej nic więcej niż zdać się na to, co szykowałdla niej los. – Poprowadzisz mnie? – zapytała, celowo mówiąc tylko o sobie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

 

Przewodniczka podeszła do niej, gdy @Femme Mystereodpowiadała. Spojrzała jej głęboko w oczy... Spojrzała z tak wielkim spokojem, jakby chciała odnaleźć w nich myśli Lieselotte. Chwyciła ją za nadgarstek. Swoją zimną dłonią doskonale wyczuła buzującą krew w tętnicy. Nie odrywała spojrzenia od jej oczu, nie mrugała, a jej oddech ujawniał lekką chmurę pary, która unosiła się wokół twarzy.
- Chcesz być taka silna... - rzekła, wypowiadając wolno każde słowo i kontynuowała - lecz ciężko być taką, gdy wewnątrz dygocze tobą niepokój.

I zwolniła uchwyt, po czym bez słowa spojrzała na Joachima i wymownie odwróciła się plecami.
- Chodźcie za mną. Czeka Was długi... mrok - zaprosiła ich do kontynuowania podróży.

 

Dziedziniec tego miejsca wyglądał jak ruiny opuszczonej twierdzy. Walka pomiędzy naturą, a tym co stworzył człowiek musiała rozgrywać się tutaj już wiele lat. Co więcej, przyroda coraz bardziej ochoczo przejmowała utracone wcześniej miejsce. Mury stały się kruche, a położone na ziemi kamienne płyty oddawały miejsce roślinom, które drenowały w nich przestrzeń do swojego rozrostu.
- Tak często ludzie się tu gubią... - kobieta kontynuowała swój monolog - macie ogromne szczęście, że wiedziałam o waszym przybyciu.

Joachim próbował poskładać w całość wszystkie zdania wypowiadane przez ich tajemniczą przewodniczkę. Nie mógł jednak odnaleźć logicznego ciągu, który mógłby dać mu jakąkolwiek podpowiedź. Czuł jednak, że powinien pozostać cierpliwy, by poznać te miejsce. By zadać w końcu pytania, jakie go nurtują...

 

W końcu dotarli do ogromnych drzwi, które skrywały w sobie tajemnicę. Za nimi stanęli w ciemnym pomieszczeniu, którego ściany odbijały każdy dźwięk. Panujący tam półmrok budował aurę braku bezpieczeństwa.
- Teraz, zaopiekuje się wami Nadia - powiedziała nagle i zniknęła.

 - Nie mam pojęcia co tu się dzieje. Natomiast jestem pewien, że powinniśmy trzymać się... razem - powiedział Joachim do Lieselotte, przerywając głuchą ciszę. Odkąd stanęli pod portalem, nie rozmawiali ze sobą. Wrócił jednak do krótkiego dialogu, jakie wcześniej wymieniły kobiety. Wtedy też posłusznie podążali krok w krok za przewodniczką, która wprowadziła ich w to miejsce. Teraz stali tam niczym wryci  i mogli się tylko rozglądać. Brak światła mocno jednak ograniczał możliwości penetracji otoczenia.
- Musimy dowiedzieć się kim jest ten cholerny Markus. Czuję, że tutaj nie odmówią nam odpowiedzi - zasugerował, a chwilę później przed nimi pojawiła się kolejna kobieta.

- Proszę, proszę! Chcecie poznać Markusa? - zapytała nie kryjąc się z tym, że podsłyszała ich rozmowę.
- Obawiam się, że to on sam musi o tym zdecydować... - powiedziała tajemniczo i wodziła po nich wzrokiem - możesz nie mieć na to szans... heh... przykre... - powiedziała sarkastycznie w kierunku Joachima, po czym odwróciła się do Lieselotte - A ty? Może już z nim rozmawiałaś? - szepnęła tajemniczo, tworząc wrażenie, jakby to nie było pytanie.

 

spacer.png

 

- Oprowadzę was! Tylko... mamy mały problem z prądem - opowiadała, odpalając kolejne świece na świeczniku, który trzymała przed sobą - Będzie nam się lepiej śniło - kontynuowała trzęsąc zapałką, by zgasić jej płomień.
- Często każe na siebie czekać w deszczu? - skierowała swoje pytanie ni stąd ni zowąd do @Femme Mystere - Gdyby był uważny... wiedziałby, że go odwiedzisz.
 

 

Edytowane przez Joachim Cargalho
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wrażenia tego miejsca wprawiały Lieselotte w niepokój. Niewiele rozumiejąc i niewiele myśląc brnęła przed siebie, licząc na to, że wszystko samo się wkrótce wyjaśni i nie będzie to koniec jej v-żywota.

„Wcale się nie dziwię, że się gubią…” – pomyślała, trwożnie omiatając spojrzeniem ruiny. Gdyby zjawiła się tu sama, pewnie oszalałaby z rozpaczy...

Na słowa @Joachim Cargalho , Lieselotte tylko westchnęła i zacisnęła dłonie. Odnosiła wrażenie, że musi zaopiekować się nie tylko sobą, ale przede wszystkim nim. Co odbierała jako obowiązek wynikający z troski.  

- Nie oddalaj się. – poprosiła półszeptem, choć zapewne niejeden mężczyzna odebrałby to jako swego rodzaju nakaz, z którym męska duma absolutnie nie powinna się zgadzać. – Wspaniale. Nie przypominam sobie, bym kiedyś spotkała Marcusa.  – odpowiedziała Nadii, a potem znów półszeptem do @Joachim Cargalho, starając się w ten sposób pokrzepić siebie i jego – Ten Marcus to chyba nie jest przyjemniaczek… - a potem, mocno zaskoczona słowami kobiety, powiedziała znów na głos. – Tak, za często. Na szczęście tutaj jesteś ty, Nadio. Nadia oznacza Nadzieja. Dlatego właśnie mam nadzieję, że o nas tutaj zadbasz, prawda? – powiedziała pokrętnie, starając się zdobyć przychylność tej kobiety, która najwidoczniej jakiś czas wcześniej musiała ją śledzić...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Joachim czuł się w tych dialogach ignorowany, a podejście do niego kobiet, stawiało go w roli obserwatora. Był przekonany, że jeśli wyjawią jakieś informacje, to @Femme Mystere będzie tą, która okaże się być godna, by o nich usłyszeć. Nie było to dla niego problemem. Przysłuchiwał się ich dyskusjom i nawet uśmiechnął się lekko na wspomnienie o nim i konieczności długiego oczekiwania. Uśmiech ten pewnie lekko rozluźnił go, choć jednocześnie odczuwał duży dyskomfort z wiedzy, jaką o nich posiadały spotkane tutaj kobiety. Ta, która teraz ich prowadziła, ruszyła przodem po krętych schodach, które prowadziły w dół.
- Chyba masz u nich poważanie - pozwolił sobie na cichy komentarz, gdy schodzili kilka stopni za kobietą trzymającą w swojej ręce świecznik tworzący łunę światła.

Chciał jak najszybciej zdobyć informacje o tym miejscu. Choć wydawało się przerażające, z każdym krokiem było to dla niego coraz bardziej intrygujące. Zagadka, jaka stała przed nimi otworem, sprawiała, że niczym zahipnotyzowany szedł dalej, nawet nie rozglądając się na boki.

- Nie spotkałaś? Może jeszcze nie nauczyłaś się go zauważać? - kobieta w bieli kontynuowała swoją mowę.
Kiedy skończyły się schody, znaleźli się na początku długiego, ciemnego korytarza. Tam, zatrzymała się znowu na chwilę.

- Dostrzeganie Markusa to trudna umiejętność. On chowa się pod różnymi postaciami. Ale, nic nie jest jeszcze stracone... Można tego nauczyć się wieloma sposobami. Taaaak, pozostaje Ci jeszcze... Nadzieja- i znowu odwróciła się, by kontynuować wędrówkę. 

spacer.png

- Chcielibyście się tego nauczyć? - zapytała, nie odwracając się do nich.

Zerknął na Lieselotte, która szła obok niego. Chciałby teraz poznać jej myśli, wiedzieć jak bardzo się boi, czy w ogóle się boi. Co sama chciałaby wiedzieć o tym miejscu. Był jednak przekonany, że cokolwiek siedzi w jej głowie, nie wyjdzie to na zewnątrz i nie okaże swojej słabości, a jedynie odwaga będzie błyszczeć w jej oczach.

- Czytanie w myślach jest dużo trudniejsze. Nie zabraniam jednak celować wysoko - dopowiedziała ich przewodniczka.

- Właśnie przeprowadzamy szkolenie, na jednej z naszych podopiecznych. Chcecie zobaczyć? - zapytała wprost i nie czekając na odpowiedź otworzyła jedne z drzwi.

Za nimi, na wprost wejścia stał starzec, trzymający ręce nad głową młodej dziewczynki. Ta, zdawać by się mogło, była zahipnotyzowana.
Weszli do środka i stanęli w pomieszczeniu, a drzwi zamknęły się za nimi.

spacer.png

 

- Co tu się dzieje? - zapytał głośno Joachim, a kobieta od razu sprowadziła go do porządku, uciszając zdecydowanym gestem.
- Wiedza ta jest w myślach, a nie słowach. Ucz się! - zdała się być nad wyraz surowa w swoim komentarzu.

Dziewczynka otworzyła oczy, spoglądając na @Femme Mystere
- Dzień dobry, Lieselotte Augentrost! Masz wielkie plany co do swojego Umelu. Podziwiam Cię! - mówiła cichym, spokojnym głosem - widziałam Cię wczoraj w nocy, to chyba była długa noc - uśmiechnęła się lekko.
- Tęsknię... - powiedziała cicho dziewczyna, a starzec momentalnie uderzył ją w twarz - Skup się! - wykrzyknął i podał jej naczynie, z którego napiła się.

  • Kocham to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Trudno było zrozumieć, skąd obecni przewodnicy wiedzieli tyle na temat Lieselotte, lecz doinformowanie się na jej temat nie stanowiło zbyt dużego wyzwania, gdyż znaba była w wielu zakątkach mikroświata. Mimo wszystko było to niepokojące i wywoływało gęsią skórkę na przedramionach. Przynajmniej wspomniane przez @Joachim Cargalho poważanie dawało jakieś nadzieje na to, by jakoś pokierować sytuacją. Augentrost musiała jednak postępować ostrożnie, by nie urazić gospodarzy. A kto lepiej potrafił manipulować rozmową niż ona sama, wyszkolona w półsłówkach przez lata spędzone na dworach różnych magnatów?

Całą drogę głowę Lieselotte zaprzątałą myśl o Marcusie. Skądś znała to imię, nie mogła przypomnieć sobie skąd. I niestety nie było to dobre skojarzenie. Gdzieś z głębi umysłu powracał do niej głos jej pierwszego męża, który wypowiadał to imię z nieukrywaną pogardą. A także jej pasierba, który pozwalał sobie na ironiczne zachowania. Kim jesteś, Marcusie? Te wydarzenia toczyły się tak bardzo dawno temu, że powracały osnute mgłą tajemnicy... Oraz woalem zapomnienia, którym próbowała to wszystko wymazać z kart swojej historii.

Przez chwilę rozważała nawet, czy chciałaby poznać sposób na dostrzeganie Marcusa, wtedy jednak ujrzała dziecko, siedzące niczym zahipnotyzowane, a za nim starca, który nie wzbudzał zbyt wiele zaufania. Skrzywiła usta. Skierowała jedno szybkie spojrzenie na @Joachim Cargalho i nawet przemknęła jej taka jedna dziwna myśl, że mogłaby zaproponować jego zamiast siebie. Jednak myśl ta rozpłynęła się jeszcze szybciej, niż się pojawiła.

W tym momencie wiedziała tylko to, że nie zamierza poddać się temu dzikiemu rytuałowi ani nie zamierza pozwalać na jakieś chore eksperymenty na dziewczynkach i Joachimie.

- Witam… - przywitała się najpierw ze starcem, który siedział za dziewczynką. Potem uklęknęła przed dzieckiem i złapała ją za rękę. Spojrzała jej w oczy. - Witaj. Jak ci na imię? – zaczęła, udając sprawnie szczery uśmiech. – Zabiorę cię do Umelu. Jeśli będziesz chciała. – zaproponowała, wciąż zachowując zimną krew. – Nic cię nie boli? – dopytała, a zanim otrzymała odpowiedź, skierowała wzrok na Nadię. – Nadio, czemu ta dziewczyna poddawana jest szkoleniu? Na czym on polega?

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

dream_TradingCard (13).jpg

 

- To się robi z każdą chwilą coraz bardziej absurdalne, niczego się nie dowiemy i tylko marnujemy czas słuchając ich! 

- Robimy to co nam kazali i za co nam płacą, pamiętasz? Świetnie a teraz wracajmy do roboty... włącz nagrywanie z powrotem i módl się żebyśmy mieli ich w zasięgu. -

Edytowane przez Albert Fryderyk de Espada
  • Haha 1

8eb9053500921dd86408d26eec6ac359.png

99527777916552134.pngd163f8cdb3f91e7d14a03435118e2fd2.png.86fdf0557357fae59b90edaf1f1fd87c.png1141.png

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
 Udostępnij